Noc i księżyc

Noc i księżyc

Noc nadchodzi niespodzianie.
Tajemnicza, bez imienia.
Szatą gwiazd okrywa Ziemię,
blask błękitu w granat zmienia.
Opętana ciszą nowiu
senny oddech wiatru wzmaga,
gęstą mgłą spowija cienie,
błyskawicą ciemność smaga.
Czarnych łez wylewa morze
w samotności płacząc deszczem,
przenikliwą sieje grozę,
głębię ciał przeszywa dreszczem.

Chcąc ostudzić nocy wrzenie,
pełnią słońca rozświetlany,
biegnie do niej mleczną drogą
srebrny księżyc, jej kochanek.
Żarliwości pocałunkiem
wita damę czarnooką,
w zodiakalne z gwiazd ramiona
wtula lubą swą głęboko.
Chmur pierzynę z niej odkrywa,
czule szepcąc o miłości,
taniec ciała rozpoczyna
pełen wielkiej namiętności.

Wścibskim gwiazdom wzrok zasłania,
blaskiem granat rozpromienia,
szczęściem gęste mgły rozgania,
wiatru trąby w szept zamienia.
Krąży wokół swej wybranki
po zmysłowej aureoli,
w wirujących konstelacjach
rozkochuje ją powoli.
Srebrem ciemne ciało gładzi,
wzmaga dotyk, tętna bicie,
by z kochanką o północy
razem spełnić się na szczycie.

Dobywając tchnień ostatnich,
nieba płaszczem otuleni,
spowalniają nocne harce,
namiętnością przesyceni.
W nadchodzącej zorzy świtu,
kończąc taniec zapomnienia,
przygaszeni wyczerpaniem,
tajemnicze śnią marzenia.
Stygną dwoje, szarzy, bladzi
zapadając w rosy szadź,
umówieni na spotkanie,
tuż nad ranem, idą spać.

Rawa Mazowiecka styczeń 2004