Trudno czasem I

Trudno czasem I

Trudno czasem jest usłyszeć
krętej życia fali brzmienie.
Trudno czasem jest zrozumieć
o czym mówi przeznaczenie.
O wielkości złego świata,
z którym w zgodzie nie chcesz żyć.
O słodkości pełnej czarze,
z której gorycz musisz pić.
O nieprzemyślanej drodze,
jaką kroczyć chcesz przez świat.
O miłości niespełnionej
przez dziesiątki wspólnych lat.
O szacunku dla istnienia.
O skrytości przeznaczenia.
O talentach, które senne,
na dnie duszy Twojej drzemią.
O zaletach, których nigdy
inni w Tobie nie docenią.

Rawa Mazowiecka styczeń 1999

Ty też

Ty też

Kiedy przygasną już światła areny,
gdy będziemy mieli drugie tyle lat,
zanim nam jeszcze przyjdzie zejść ze sceny,
w malowany słowami wyruszymy świat.

W splecione dłonie weźmiemy dwa grosze,
starą podkowę, listek koniczyny,
by na drogę szczęścia zagarnąć po trosze,
by bez przeszkód dotrzeć do wiecznej krainy.

Madison County mosty Ci pokażę,
ponad rzekami słonych łez płynące,
pola stokrotek, warszawskie pejzaże,
głębią purpury zachodzące słońce.

Prowadząc sterowiec podniebny do raju
wyznamy uczucie, które w nas jaśnieje.
Wsłuchani jak krople Mendelssohna grają,
wspólnego domu zamkniemy wierzeje.

Rawa Mazowiecka luty 1999

Górska wędrówka

Górska wędrówka

Niezwykle małym się poczułem
stojąc u stóp Śląskich Groni,
z których, nie nagie skały
rzucały zimne spojrzenia,
ale głęboka zieleń lasów,
przecinana dywanami łąk,
spływała w dół, jak morskie fale.

Wiedziałem już, jakie góry te
kryją w sobie tajemnice
i zawsze, kłaniając się im,
pragnąłem poznawać je od nowa.
To magiczne dzieło,
tętni życiem ukrytym,
okazując potężną władzę
nad przyległą okolicą.

Myślisz – nie trzeba wiele,
by każdą poskromić,
by niosły pod niebo
na swych silnych ramionach.
A one, uśmiechając się do siebie,
kuszą wiatrem i echem.
Wołając – chodź,
chwytają za ręce i porywają w nieznane.

Gdy wkroczyłem w krainę fantazji,
poczułem jak żywe kamienie,
które znaczyły drogę,
raniły zmęczone stopy.
Konary, niczym arkan, pętały ciało,
razami studząc zapał.
Szczyty masywu dymiąc,
zacierały szlak mojej wędrówki.

Kiedy idziesz zmęczony
i słyszysz, jak wszystko dokoła szepce,
swym kamiennym językiem
– odpocznij przy nas chwilę,
a zaraz potem, – idź dalej, nie stawaj,
wtedy wierzysz,
że oparcia braterski głos słyszysz.

Po wspólnej wędrówce
wielogodzinnym znojem spływałem,
nad rwącym strumieniem,
z głową ponad chmurami,
na szczycie Baraniej.
Nagle wszystko wokół stało się bliskie,
prawdziwe i moje,
złączone trwałą więzią tajemnej przyjaźni.

Rawa Mazowiecka luty 1999

Do Przyjaciela

Do Przyjaciela

Dlaczego znowu wyjechałeś mój Przyjacielu,
za ocean szeroki, daleko, gdzieś na świata skraj?
Czy tam także masz przyjaciół wielu?
Czy też od Polski jest tam lepszy kraj?

Megalopolis wabią rozświetlane miasta,
kasyna, puby, Wallstreet, Central Park.
Z ziemi gdzie dom Twój, tysiące wyrasta
nowych, a Ty dla obcych zginasz swój kark.

Bogactwa ułudą na życie spoglądasz.
Na cóż w samotność zabawy zmienić kres?
Wiesz przecież, jak polska gościna wygląda,
czy nie za nią, czasem, wylewasz w szklance morze łez?

Czymże są na obczyźnie okruchy swobody,
często gaszone szybkim krokiem czasu?
Z kim ciemną nocą wyruszysz na łowy,
Bażanty, sarny i dziki, do lasu?

Z kim piwo wypijesz, jeśli nawarzone?
Z kim znajdziesz, jeśli nawet nie chcesz poszukać kłopotów?
Ktoś z Tobą jest gotów przejść na drugą stronę.
Ktoś wierzy, że wrócisz i czeka powrotu.

Rawa Mazowiecka luty 1999

Warkocze

Warkocze

Wiersz przesłany Papieżowi Janowi Pawłowi II z okazji 80-tych urodzin

Warkocze życia wstęgą uczuć przeplatane.
Iskrą Stwórcy zdobione, która wielką mocą
przechyla szalę na swoją stronę.
On tylko, na drugą, dokłada odważniki.

Daleko, na horyzoncie statek, co u kresu sił
zawija do portu. Połamane maszty, barykady fal.
A jednak wygrał z Tą największą.
Spieniony warkocz przeżyć pozostawia za sobą.

W dzikość serca łagodność duszy zamieniona,
gromkiego śmiechu wokół lotna cisza.
Jak struny w warkocz poplątane w starym instrumencie,
jeden tylko dźwięk stłumiony wygrywają.

Przeszywający rozpaczą ryk lwa samotnika.
Odbite, głuche echo piasku na pustyni.
Wiatrem i cierniem plecione na grzywie warkocze żywiołów.
Zagubiony, dumny powraca do stada.

Z nieodkrytych głębin prawda ukryta wylewa się
na papier, sycąc spragnione natchnienia ciała.
W warkocze serca poezją wiązane,
przyspieszają rytm, łykając krople otuchy.

Zimą, chata samotna stoi pod lasem.
Z zaklętej mrozem podniebnej mansardy
długie warkocze sopli spływają do ziemi.
Ożywią schowane, zmarznięte przebiśniegi.

Miesiące, porami roku pomylone, umykają,
poszukują czasu straconego po rozstajnych drogach.
W koronach drzew sędziwych kosmki kwiecą się młode.
Tą samą ręką warkocze będą zaplatane.

Rawa Mazowiecka luty 1999

Pytania

Pytania

Dlaczego wśród nas są też tacy, którzy
nie chcą by dom mój był mym własnym domem.
Chcą by trwał niespokojnie pośród burzy,
by ogniem znaczony był i gromem.

Czemu kiedy sami w zdradzie toną,
paleni obłudy trawiącą maligną,
szlachetnej krwi mieć w sobie nie pozwolą
i na wyżyny życia się podźwignąć.

Dlaczego, jeśli pól swych nie obsieją,
na mojej ziemi naruszą granice,
serca, warowni karmionej nadzieją,
cichego portu zdepczą tajemnice?
Dlaczego?

Rawa Mazowiecka marzec 1999

W bieli (pocztówka z Białki)

W bieli (pocztówka z Białki)

Biały księżyc, białe gwiazdy, białe szaleństwa nocą na Bani.
Wszystko podane na kartce szczerych pozdrowień,
która potrafi obudzić głęboko skrywane marzenia.

Choć raz zaczarować się bielą i poskromić góry ze szczytów,
odważyć się i wykonać ekwilibrystyczny taniec na stoku,
skąpać w mlecznym oceanie muld na opadłej zimowej pierzynie.

Gdy wyprasujesz, pomięty lawiną, górski aksamit,
przy białonocnej watrze przywdziejemy welony tatrzańskich zaślubin.
Nie tylko nad Newą dnie spotykają się ze sobą.

Jak dobrze gdy Ktoś wierzy, że jeszcze masz marzenia
i przez bezimiennego posłańca odkrywa ich piernat.
Zagubionym, w białym labiryncie, fantazjom pokazuje drogę.

Rawa Mazowiecka marzec1999

Do Muzy w przypływie natchnienia

Do Muzy w przypływie natchnienia

Dam Ci Moja Muzo pęków stokrotek kosze
za marzenia odkryte, poezją pisane.
W każdym kwiatku stu natchnień – sto pragnień przyniosę,
w każdym listku zielonym miłosne wyznanie.

Pokaż mi nie odkryte słów szczęścia znaczenia
z wyobraźni spętanej rozumu umiarem,
krzepiące sentymentem skradzione marzenia,
oblane zatraconej przestrzeni kryształem.

I dam Ci Muzo moja naręcza bławatów
za czar Twojej urody sekretem owiany.
Każdą nutą szafiru wyśpiewam Cię światu,
wymaluję Twój portret chabrowymi słowami.

Życie szare oczaruj kolorów pejzażem,
przyozdabiaj mój talent zasłoną dziewiczą,
bym słowami mógł kreślić Twe nagie witraże
i do końca bądź wierną artyzmu skarbnicą.

Dam Ci róże bez kolców by duszy nie ranić,
za boskie egzorcyzmy figlarnej istoty.
Wonią kwiatu zamienię poezji śpiewanie
w łamiące ludzkie serca kamienne strzał groty.

W czarodziejskich ogrodach obraz Twój zamglony.
Namiętności skrzydlate, niepewności rozstań.
W trudnych czasu zawrotach głos osamotniony:
Zawsze bądź moją Muzo i ze mną pozostań.

Rawa Mazowiecka styczeń 2000

W oczekiwaniu wiosny

W oczekiwaniu wiosny

Przykrótkim dniem pobladły wszystkie barwy roku.
Nadeszła pora powrotów do rodzinnych gniazd,
pora, byś ciepłem swym zmieniła krok po kroku
w bezkresne morze zieleni martwą zimy szadź.

Pora mroźnego wiatru, co wieje z północy
harce pośród drzew ściętych powstrzymać za wodze,
pora śniegu białego piernaty roztopić,
lód na rzekach zamienić w marcowe powodzie.

A Ty? Zagubiona w wirującej pętli czasu,
choć już rok minął, dalej jesteś na wagarach.
Musisz powrócić do łąk, ogrodów i lasów,
zbudzić pąki zakwitłe w przyrody konarach.

Czekają stare wierzby kociem malowane,
panny słomą strojone popłynąć gotowe,
głośne trela słowików po rosie nad ranem,
pierwsze, w bieli kasztanów, miłości majowe.

I chociaż jeszcze zimą myśli wypełnione,
żar wiosennych iskier głodne serca grzeje.
Dziewięć długich miesięcy nostalgią karmionych,
budząc do życia, nowe przyniesie nadzieje.

Rawa Mazowiecka luty 2000

W lustrzanym odbiciu

W lustrzanym odbiciu

Złocistą wstęgą przepasany, z wieńcem lauru na głowie.
Własne odbicie w lustrze, strojone miarą autora.
Opromieniona młodzieńczą naiwnością czerstwa twarz,
spogląda na zewnątrz w swoje wylęknione oczy.
Czy aby zwierciadło nie jest nazbyt krzywe?
Pergaminowa skóra zawisła na powyginanym kadłubie.
W szerokich ramach zamknięty ideał osobowości,
choć wymuszony, raduje kreatora komedianta.
Nie wiesz czy radość jego nie jest zbyt wczesna.
Z tysięcy kawałków obcego tworzywa powstały wzór,
wpinany w zamknięty krąg zazdrosnymi rękami kompanów,
traci połysk wraz z, zachodzącą mgłą, lustrzaną taflą.
Bliźniaczo krzywe usta w zatartym obliczu wydają stłumione dźwięki.

Wpatrzony w gadatliwe odbicie starzec słucha zapomnianych opowieści,
zapisanych w kroplach niewinności, które w chwilach melancholii,
syciły otuchą i nowym potencjałem nadludzkiej odporności.
Normy wpajane wrażliwymi dźwiękami uniżenia,
wiodły na niedostępny szczyt wyimaginowanej sławy,
otoczony trudno topliwą, złudną masą prawości.
Jego trzon skruszyli przychylni ziomkowie oddani bez granic,
gracze świata, nie fair pokonujący płochego przeciwnika,
wiedząc o tym, że pokora z naiwnością zatraciły rubieże.
Swoją estymę pieczętowali słodkim pocałunkiem tarantuli.
Czyżbyś zapomniał, pełen próżności i zadowolenia,
że nikt nie może wyrwać zła ze zwierzęcego usposobienia?

Przypatrz się teraz, w jakie słabości ofiarodawcy
oblekli Twoją pierwotną naturę, rzadkie perły i złoto przemieniając,
w zastygłą maskę rzeźbioną zdradą w twardej bryle lodu.
Tocząc przez lata batalię nadawali kształt powłoce,
dawnego, skalnego kręgosłupa zmysłów.
Naznaczyli ją sztormami jak wyłowione z morza wiekowe żelazo.
Zbyt przenikliwy, by karmić się złudzeniami, wiesz,
że walki tej nie wygrasz nie znając prawdziwego oblicza wroga.
Sztuką, nieznaną mistrzom rzemiosła, jest układać tworzywo w formy,
bez dotyku dłoni, tym bardziej zwykłe ludzkie charaktery.
Jednak mimo wszechstronnej znajomości natury,
myśliwi nie posiedli niezwykłego talentu –
graniczącej z cudem umiejętności okiełznania agresywnych instynktów,
przywykłych do wolności, dzikich zwierząt.

Rawa Mazowiecka marzec 2000