Ile trzeba chęci, ile mocnej wiary,
by nieznane zmienić w rodziny ramiona?
Jakie na ołtarzu położyć ofiary,
by obce mądrości do swoich przekonać?
Ile trzeba serca, by innym je dawać,
jako antidotum codziennych kłopotów?
Ile w dyplomacji uśmiechów rozdawać,
by człek swe zamiary osiągnąć był gotów?
Jak dużej rozwagi potrzeba by nogi,
depcząc własne ścieżki po regnowskiej glebie,
nie zechciały przeciąć jakiejś innej drogi,
żeby sprowadziły te drogi do siebie?
Ile cierpliwości dla ludzkich słabostek
trzeba zawsze w sobie zostawić na potem?
Ile zauważyć też trzeba błahostek,
by w podzięce głowę mieć zsypaną złotem?
Nie wiem ile jeszcze, atramentem czasu,
zalet można wpisać w charakteru afisz?
Jedno wiem, że każdy dylemat zawczasu,
czerpiąc tusz z inkaustu, rozwiązać potrafisz.
Rawa Mazowiecka kwiecień 2005