Jubileusz

Jubileusz

Życzeniom nie było końca, bukietów szerokie wazony,
dziękując, do stołu zaprosił, swych gości gospodarz wzruszony.
Podnosząc kieliszek z kryształu ze łzą zaczął rzewnie wspominać,
jak wiele lat temu ktoś z gości kołysał go w rękach na chrzcinach.
Na znak, ceremonii kościelnej pokazał z obrzędu pamiątkę.
„A teraz za zdrowie rodziców, podnieśmy do ust pięćdziesiątkę”.
Tuż po wypitym toaście historię swą zaczął na nowo
jubilat, któremu przez grzeczność nikt nie próbował wejść w słowo.
„Komunię rzecz jasna pamiętam, bo miałem już wiosen dziewiątkę,
więc wszyscy, za zdrowie mych chrzestnych, wypijmy na bis pięćdziesiątkę”.
Gdy doszedł do lat osiemnastu pięć jeszcze toastów wypito,
a mowa nie była już płynna, lecz jakby cedzona przez sito.
„To do-wód, że w końcu doj-rza-łem”, wyciągnął dokument z pieczątką,
„więc teraz niech wszy-scy się ra-czą za zdro-wie me znów pięć-dzie-sią-tką.
A potem, że żona i dzieci to w życiu najlepsza jest wziątka.
Za zdrowie najbliższych została wypita do dna pięćdziesiątka.
Kolejne wypito za pracę i grono przyjaciół wesołe,
aż w końcu jubilat zmęczony mógł spocząć z kielichem pod stołem.
Gdy z gości ktoś nagle zapytał „to ille juubilaat oobchoodzii”?
Zebrani spojrzeli po sobie – „Ech pamięść nas szyyskich zafoodzi”.
I zaczął się konkurs na daty, zakładów stawiano dziesiątki.
Lecz kiedy nikt nie mógł odgadnąć wypito znów dwie pięćdziesiątki.
Aż nagle spod stołu wyjrzało oblicze jak twarz mapeciątka.
Jubilat swych gości pogodził: „Stuuchneeła mi ciś pieencieesioontka”.

Rawa Mazowiecka – 15 czerwca 2006